2012.08.19_Samolot
Wreszcie było prawie bezwietrznie i Tomek mógł spróbować latać. Loty były imponujące. Niestety drugiego dnia elektronika zaczęła szwankować i samolot wylądował w lasku na 25 metrowych sosnach. Najpierw pięknie leżał całą powierzchnią na licznych gałęziach, a po kilku dniach zawisł na kablach od elektroniki. Niestety na działce zostałam tylko ja. Co kilka dni sprawdzałam czy coś się zmieniło. Któregoś dnia po pracy przyjechał Tomek z Mateuszem wyposażonym w sprzęt wspinaczkowy, ale i tak nie udało się go strącić. Drzewo, na którym wisiał samolot (i jego sąsiedztwo) było zbyt wątłe żeby po nim wleźć. Próba stracenia go 6-o metrową tyczką na niewiele się zdała. Dopiero syn sąsiadów, sobie tylko wiadomym sposobem (po kilku podejściach), strącił nielot na ziemię. Nie wiem kto był szczęśliwszy - cala nasza rodzina, czy Kamil, któremu wypłaciłam honorarium za wyjątkowo trudną robotę. | |
| |
| |
| |
| |
| Na wierzchołkach tych sosen wylądował samolot. Zawisł na kablach od elektroniki. |
Tak wygląda teraz. | Może coś jeszcze będzie działało? |
| |