Pierwszy raz od wyjazdu w góry spotkaliśmy się z Kickami. Jak zwykle zostaliśmy miło zaskoczeni.
|
|
|
|
Kicki chyba głodni, bo miny mają bardzo zadowolone.
|
|
|
|
|
|
Posiadłość sąsiadów za chwilę będzie już pod dachem.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Tu Jacek oddala się w miejsce, w którym (jak się okazało w domu) złapał dziesiątki kleszczy.
|
|
|
|
|
|
|
Gabrysia nie mogła nadążyć za Jackiem i Wektorem i wędrowała głównie na Dziadku.
|
|
Ale w normalnych warunkach potrafi pięknie tuptać na własnych nóżkach.
|
Wracamy do domu.
|
Tu jeszcze szło się całkiem przyjemnie.
|
Ale tu już nie było dobrego wyboru, albo po miedzy z malinami, albo przez pole.
|
Takie kamyki rodzi nasza ziemia.
|
|
|
|
Tu jeszcze niczego u siebie nie podejrzewał i skupił się na Wektorze. Niestety niebieska bluza była ostro zaatakowana przez kleszcze. Ale wyróżniona została tylko Teresa. To jej ciała ucapił się jeden osobnik.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Gabrysia żegna się z kwiatkami. Nawet usiłowała je całować.
|
|