Zgrabnie udało się załatwić transport mebli z Emilki. Zadzwoniono do mnie w piątek koło południa, a po południu wybieraliśmy się z Jurkiem na działkę.
Spotkaliśmy się pod sklepem żeby załatwić resztę formalności. Udało się transport załatwić na sobotę.
Tym razem byliśmy zupełnie sami. Ja kosiłam trawę i przycinałam żywopłot, a Jurek składał łóżko dla Mateusza (też z Emilki - przyjechało jednym transportem)
i malował blat stolika pod telewizor.
Właśnie kosiłam trawę od strony ulicy, kiedy zobaczyłam samochód meblowy, kiwnęłam na panów i już po chwili podjeżdżali pod werandę.
|
Oboje z Jurkiem byliśmy zdziwieni, że nie dzwonili z trasy.
|
Okazało się, że plan dojazdu do nas zrobiony kiedyś przez Jurka dla gości był perfekcyjny.
|
Dobrze, że sobie o nim przypomniałam idąc do sklepu.
|
|
|
|
|
Nie wiedziałam, że ten kaktus kwitnie.
|
|
|
|
Jedliśmy już własną sałatę.
|
|
|
|
Niedziela wyborcza. Kanapa odsłona druga. Powoli się do niej przyzwyczajam. Jurkowi przyszło to łatwiej.
|
To już ostatni brakujący element naszego umeblowania. Uffff!!!
|
|
|