Nie mogłam sobie odmówić przyjemności utrwalenia tej ważnej chwili. W ostatnich dniach promotor dał Mateuszowi do wiwatu, obudził się, że nie czytał pracy i wpadł w panikę stresując biedne dziecko. Na szczęście Zuzia dzielnie go wspierała. No i wszystko skończyło się tak jak musiało się skończyć - mamy magistra. Nie wiadomo kto szczęśliwszy Matej czy promotor.
Zuzia jakby trochę nieobecna.
|
Ale Mateusz już całkiem odstresowany.
|
Zuziu, obudź się, już po wszystkim!
|
Naprawdę?
|
No to jemy!
|
Magister przyniósł ciacha od Bliklego.
|
|
Na chwilę, przed chórem wpadł Tomcio.
|
Muszę popracować nad zdjęciami z fleszem.
|