Już drugi rok z rzędu na imieniny dostję niekonwencjonalne prezenty.
W zeszłym roku mój kochający mąż zadbał żebym miała nieco gimnastyki przy sprzątaniu
po wstawianiu okien, a w tym roku zamówił transport słupków i siatki na naszą działkę.
Do pełni szczęścia brakowało nam tylko dobrej pogody. I tu także zostaliśmy szczodrze obdarowani -
dochodziło do 36 stopni w cieniu.
Matej ochoczo zabrał się do wiercenia otworów.
|
Tata, główny mierniczy dba o zachowanie należytej geometrii.
|
Prosta do zdołkowania liczy 70 metrów. Tu już zaczęły się schody, a właściwie kamienie. Trzeba było kopać ręcznie.
|
Tomcio usuwał pozostałości po kopaniu szamba.
|
Mateusz obsługiwał betoniarkę.
|
W oczekiwaniu na transport zlikwidowaliśmy dół przed domem. Samochód miast o 14 szczęśliwie dojechał około 21.
|
Tomcio zabezpiczył się przed udarem twarzowym zawojem.
|
Z dokładnością Taty ustawia słupek.
|
Teraz należy podrzucić ciutek kamieni. No i bezwzglednie sprawdzić pion.
|
Ciekawe, co w tej pozycji chcą odczytać z tej poziomicy????
|
Jest godzina 13 i jakieś 36 stopni w cieniu. Matej przed sjestą chciał podwieźć słupki jak najbliżej dołków. Okazało się to tragiczne w skutkach.
|
Samochód siadł w grząskim terenie. Strasznie mi ich było żal.
|
Wreszcie można skorzystać z zasłużonej sjesty.
|
Tomcio przypomniał sobie, że na jutro miał zrobić prezent dla nowożeńców. Z braku czasu półeczka na kwiatki wyglądała na prawdziwe rękodzieło.
|
A to już efekty naszej katorżniczej pracy.
|
W ciągu trzech dni udało się zabetonować słupki na 3 prostych. Te najpracowitsze z kamieniami i gliną zostały na deser.
|
A to nasze zachody słońca.
|
|
Wieczorem wreszcie rodzina przypomniała sobie o mnie. Matej długo nie mógł pogodzić się z tym, że obsługa grila przekracza jego możliwości. Okazało się, że diabeł tkwił w podpałce przywiezionej w ubiegłym roku z Rumunii.
|
Jak zwykle o północy Tomcio przypomniał sobie, że ma gitarę.
|
Matej sprawdza swój nowy nabytek zakupiony za zarobione przez siebie pieniądze.
|
Tomcio próbuje nowe chwyty.
|
To nasza Terenia z p. Władysławem - strasznie groźnym kierownikiem budowy.
|
Ela zawsze chętnie odwiedza nasze pole.
|
3 sierpnia, środa. Około 11 zakończono rozładunek drewna.
|
O 15 stał już cały parter.
|
Nawet konik polny nie mógł wyjść z podziwu.
|
Te ptaki też przyleciały zlustrować naszą budowę.
|
Tak było w piątek wieczorem. To fragment salonu.
|
A to wejście do domu. W tle wiata budynku gospodarczego.
|
Łysy dzielnie nam towarzyszył.
|
Dobrze, że nie padało, bo dach mieliśmy ciutek dziurawy.
|
To już sobota koło południa.
|
Do ekipy podstawowej dołączyli ci od okien.
|
Ledwie zdążyłam przybiec z aparatem na zatkniecie wiechy.
|
Własnoręcznie ją zrobiłam.
|
Chłopaki niezbyt chętnie pozowali do zdjęcia.
|
Musiałam im wejść na ambit. Zażartowałam, że nie boją się chodzić po dachach, a boją się stanąć do zdjęcia. Jak widać podziałało.
|
Euforia nie mogła trwać zbyt długo. Zauważyliśmy, że cieknie z rury. Należało więc zlokalizować wyciek. Podziwiałam Mateusza, że bez słowa zabrał się do kopania. Już po raz drugi.
|
Okazało się, że ciekło dokładnie na drugim końcu.
|