Miało być upalnie i z burzami, a tu ani upału, ani tym bardziej burzy. A deszczyk bardzo by się przydał.
Owszem w piątek w nocy widzieliśmy błyskawice, ale tak daleko, że nawet grzmotów nie było słychać.
Na szczęście na wszelki wypadek wszystko podlałam.
A tak pracuje Wojtuś. Na 2 komputery.
Bzy w tym roku są przepiękne. I długo stoją w wazonie.
Zapomniałam zrobić z bliska konwalie.
Przy powiększeniu zdjęcia można je zobaczyć.
Kwitnące irysy też nie zostały uwiecznione.
Te mają dopiero pąki.
Fioletowy niestety już przekwitł.
Jak się dobrze przyjrzeć, to można zobaczyć pergole,
po której ma się piąć clematis.
Winogron ma już owoce.
Jabłonki i wisienki też.
Niektóre gałązki wiśni zdążyły zmarznąć podobnie jak w zeszłym roku.
Żywopłotu można się zacząć bać. Jest tak gęsty,
że strach pomyśleć co będzie za kilka lat.
Jurka klomb prezentuje się wspaniale.
Mama go opełła.
Nasz trawnik przypomina łąkę.
Pierwsze koszenie trawy.