To było ciężkie popołudnie. Pojechaliśmy z Kickami na obiad do pobliskiego Jeleniewa. Zaproponowali nam spacer na Górę Zamkową. Osobiście myślałam, ze to jakaś górka w mieście. Tymczasem okazało się, że to 3-godzinny spacer. Żeby trafić do samochodów trzeba było obejść całe jezioro.
Widoki były cudne.
Gabrysia samodzielnie weszła na szczyt i z niego zeszła.
Ale potem było już tylko gorzej.
Te sielsko-anielskie zdjęcia są baaaardzo mylące.
Trzeba było pokonać krzaczory, druty kolczaste i strome zejście.
Nikt nie miał już jednak siły robić zdjęć
w tych traumatycznych okolicznościach.
Gabcia strudzona zasnęła na Tacie.
Ale po 15 minutach biegała już na własnych nóżkach.
Nikt już nie miał siły robić zdjęć.
Oglądanie bajki.
Za dzielność dostała od Babci dwa medale.
Trochę błądziliśmy.