Imieniny Mamy obchodzimy w domu. Niestety jest tu strasznie ciasno nawet bez Zuzi i Mateusza. Miało być zimno i deszczowo, a było bardzo ładnie. Solenizantka nie mogła się pogodzić z tym, że nie będzie zupy i zrobiła dodatkowo zapiekankę z brokułów i kurczaka. Piszę o tym, bo dzięki tej zapiekance goście nie musieli czekać na obiad, bo frytki nie chciały dojść w piekarniku. Nie wiedzieliśmy, ze Krystyna jest na diecie bezmięsnej. Dobrze, ze lubi ciasto więc może nie wyszła głodna.
Tomcio dzieli i rządzi.
Spieszy się, bo kiedy wszystkich obdzieli sam będzie mógł wreszcie zjeść.
Chyba jest najwiekszym łakomczuchem w rodzinie.
Czyżby Kasia też nie jadła mięsa.
Bukiety Babci.
W Polsce robią chyba najpiękniejsze bukiety.
Wojtuś jakoś nie wpadł w obiektyw w trakcie imprezy.
Musiałam go dorobić po.
Oglądał w internecie skok jakiegoś wariata z 40 km.
Dziecko chyba nie dojadło.
Gabrysia, jak zwykle, nalega żeby kłaść jej dużo.
No, teraz dla siebie!!!
Frytki nie chciały się zarumienić.
Czyżby Jurek chował sobie coś na później pod stołem.
Ale Gabrysia i tak była zadowolona.
Mama na szczęście mnie nie opitoliła.
Czyżby z ciastami było coś nie tak!
A chwalili, ze smaczne!
Ciocia Basia zrobiłaby to lepiej.
Jędruś chyba zadowolony. Na talerzu wreszcie pojawił się jakiś konkret.
Kasia chyba jeszcze nie jest pewna czy to jest to.
Takie artystyczne zdjęcie zrobił nam Dziadek.
W tym widzie Gabcia chce iść do przedszkola.
Nie zazdroszczę rodzicom.
Gabrysia dostała od Rodzinki z Owocka malowidała do twarzy.
Na szczęście na opakowaniu były wzory, bo robiłam to pierwszy raz.