Błękitny Meczet – zbudowany z polecenia sułtana Ahmeda I. Budowę rozpoczęto w 1609 r. Miała ona konkurować z Hagia Sophią. Meczet zbudowany jest na planie niemal kwadratu (51,65 m x 53,40 m) i ma aż 6 minaretów.
Podobno sześć minaretów to wynik nieporozumienia pomiędzy sułtanem a architektem. Opisując minarety sułtan miał użyć słowa "altın" oznaczające coś złotego, zaś Sedefkar, przypadkiem bądź specjalnie, miał uznać, że sułtanowi nie może chodzić o niepraktyczne wieże ze szczerego złota i zrozumiał to słowo jako "altı", czyli "sześć".
Błękitny Meczet z sześcioma minaretami.
W 3 w. n.e. był tu Hipodrom - rodzaj stadionu (480 m na 117) m
przeznaczonego na wyścigi dla koni i rydwanów, dziś plac w Stambule.
Meczet znajduje się na rozległym placu otoczonym murami.
Jedyny meczet, do którego staliśmy w dużej kolejce.
Dla usprawnienia na buty każdy dostawał torbę foliową.
260 okien i 21 tysięcy płytek - głównie niebieskich.
Widok jest porażający.
Niestety mnie poraził głównie smród tam panujący.
Szkoda, że tylko wierni mają obowiązek mycia stóp.
Mój szalik okazał się niewystarczający.
Musiałam się okryć dodatkową chustą.
W środku dywany z długim włosem lepiły się i niemiłosiernie śmierdziały.
Żałuję bardzo, że tak szybko się ewakuowałam, ale w w środku
był kłębiący się tłum. Nie było mowy o spokojnym zwiedzaniu.
Kamień milowy.
Przed głównym wejściem jest studnia (midha), przy której wierni się obmywają.
Takich zakwefionych kobiet prawie się nie widzi.
Kryty bazar. Niestety tak byłyśmy skupione żeby się nie zgubić, że nie mamy zdjęć ze środka.
A szkoda, bo rooooooobi wrażenie. Zajmuje powierzchnię 30 hektarów, ma 61 ulic z około 3500 sklepikami, 22 bramy, restauracje i kawiarnie, dwa meczety i cztery fontanny.
Udało nam się nawet coś utargować.