Tegoroczny piknik ILOT-u odbywała się pod Zamkiem Warszawskim. Był niemiłosierny upał, a jednocześnie strasznie wiało.
Balonik zawsze miło widziany.
W czasie drogi Dominisia się ululała.
Jurek próbuje swoich sił w robieniu baniek.
Niestety aparat nie chciał się wstrzelić w sukces.
Okulary już tylko na zdjęciu, bo się zgubiły.
W oczekiwaniu na makijaż.
Motylek w pełni rozkwitu.
Malutkiej upał wcale nie przeszkadzał.
Wszystko ją bardzo interesowało.
Za rok to ja też sobie poużywam.
Gabrysia jest bardzo śmiała i doskonale umie sobie znaleźć zajęcie.
Tylko na dmuchana zjeżdżalnię nie dała się namówić.
Podobno z niej się za szybko zjeżdża.
Próbujemy indiańskich sztuczek.
Łapiemy kulkę na sznurku do pojemniczka.
Tu Gabrysia też zainstalowała się sama.
Indianka była pod wrażeniem jej sprawnych rączek.
Gabcia zgłosiła się do śpiewania.
Ania dzielnie jej pomagała.
Były nagrody: piękny sznur hawajskich kwiatów i koszula dla mamy.
Całe te stroje zapaleńcy wykonują samodzielnie.
Wracamy do domu. Trochę widać hawajski sznur.
Słomka była doskonała zabawką.