Widowisko było dość nużące, ale Gabrysia chciała koniecznie zobaczyć.
Zboczenie rodzinne.
Samoloty latały między tymi pylonami wykonując karkołomne zwroty.
Trudno było się dopchać żeby mieć lepszy widok.
Trochę nas pokropiło.
Tylko Ciocia okazała się nieprzemakalna.
Jedyny samolot, który udało nam się złapać w locie.
Latały z prędkością 350 km na godzinę.
Wyjść było dużo trudniej niż dostać się nad morze.